Iwona Błach
Dolnośląskie wiatraki przyciągają jak magnes
A te wiatraki co jeszcze całe
Zmieniamy w knajpy i gospody
Gdzie zamiast wiatru dzwonią gitary
I izby śmiech rozsadza młody4
Gmina Wschowa miała kiedyś około 100 wiatraków (tak wynika z opisu przejazdu króla Augusta II w 1699 roku). Być może stąd właśnie liczba, która pojawia się w tutejszej wiatrakowej legendzie.
Oto pewnej zimnej nocy do młyna zapukał żebrak, prosząc o kromkę chleba i miejsce do spania. Młynarz był jednak skąpy, poszczuł żebraka psami… Nad ranem spłonęły we Wschowie dwa wiatraki. Natychmiast odszukano żebraka i osadzono w więzieniu, podejrzewając go o podpalenie. Mimo to w kolejnych dniach ogień trawił kolejne wiatraki… Młynarze przystępowali do odbudowy, zawsze jednak gdy kończyli setny, któryś płonął… Staruszki powiadały, że to żebrak rzucił na młynarzy klątwę, oni zaś sami uznali, że to wyrok boski – kara za niewspomożenie biedaka. Odtąd Wschowa miała już tylko 99 wiatraków, dziś pojedyncze można spotkać w Tylewicach, Nowej Wsi6 i Wróblowie (koźlaki).
Aż do końca II wojny światowej dolnośląskie wiatraki liczyło się w setkach – w myśl powiedzenia: Nie można nakazać wiatrowi, aby nie wiał, ale można budować wiatraki7. Dziś, przemierzając Dolny Śląsk, można się doliczyć kilkudziesięciu, w bardzo różnym stanie. Po większości zostały jedynie wspomnienia i symbole na dawnych mapach, czasem – stare pocztówki lub wyblakłe fotografie w rodzinnych albumach, czasem ujęcia z filmów8. Niekiedy w pamięci smutno zabrzmią słowa piosenki:
Wiatraki, polskie wiatraki
progu sięgają nieba,
wiatraki, polskie wiatraki,
których już prawie nie ma9
co w modłach wznosi swe ramiona rabie:
O, przyjdź, wietrze, przyjdź, zboże!
Odpadnie twa łuska!11.
Wiatraki znikały z krajobrazu stopniowo, powoli osuwały się w niebyt… W albumie Śląsk w 1440 zdjęciach13 znajdziemy zdjęcia góreckich, kompletnych jeszcze koźlaków, datowane na 1940 rok.
Mijały lata, czas wgryzał się w drewno
I pora nastała nie taka.
Opadły skrzydła ze skargą rzewną
I pękło serce starego wiatraka…14
Niedaleko Góry, na wjeździe do wsi Zawieścice drogą krajową nr 324, smutno rysuje się na tle nieba drewniana ruina kolejnego koźlaka15. Zawracając w stronę Polkowic, w Żuchlowie, w szczerym polu, trafimy na następny podniszczony koźlak z 1745 roku16. Nie ma śmigieł, a miejscowi nazywają go „młynem”… W Chocianowcu wciąż trwa na przekór wszystkiemu zaniedbany wiatrak kozłowy z XVIII wieku. Zachował się podwieszany ganek i schodki oraz nieco połamane śmigi. Drewniane poszycie miejscami poodpadało, gont się pofałdował, dostępu broni siatka, jednak gdy się na niego patrzy, zwłaszcza w pogodny dzień, wyobraźnia uzupełnia braki i każe się cieszyć widokiem.
Niezależnie od stanu zachowania, nawet te najbardziej zniszczone, najbiedniejsze wiatraki od zawsze chyba są wdzięcznym obiektem dla malarzy i rysowników. Przez wieki pojawiają się na szkicach, akwarelach i obrazach olejnych (jeden nawet – acz niedolnośląski – obserwował poczynania rycerzy w Bitwie pod Grunwaldem Jana Matejki), trafiają na pocztówki, znaczki, porcelanę (np. kubeczki z lat pięćdziesiątych XX wieku, produkowane przez Porcelanę Tułowice) i ceramikę. Oczarowują, wręcz hipnotyzują. Jedne stoją dumnie, inne wręcz przeciwnie – proszą o litość. Popatrzmy na litografię Dwa wiatraki Leona Wyczółkowskiego, na rysunek kredką Bolesława Cybisa, obrazy Jana Stanisławskiego, Iwana Trusza czy Bronisława Jamontta; każdy z nich dostrzegał i eksponował piękno koźlaków – ich lekkość, strzelistość, niemal oderwanie od ziemi. Tak, koźlaki są najpiękniejsze, nawet te, które – poszarpane zębem czasu – przypominają wędrowca w poszarpanym płaszczu. Takiego, jakich czasem wpuszczał na swe obrazy Jamontt: „drobna sylwetka ugięta pod niesionym ciężarem i wspierająca się na kiju lub lasce”17 – widzicie podobieństwo? Takiego, o którym pisał Bolesław Leśmian:
Wędrowcze, w jednym miejscu zatkwiony kosturem,
Co znaczą twoje wstrząsy i nagłe podrygi?
Komu kłaniasz się wokół dębowym kapturem?
Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi?18
– jakby utrudzonego anioła w poszarpanej szacie, a bywa, że i diabła.
Wiatrak, na wszystkie wokół odsłonięty światy,
Poskrzypuje drewnianą w tańcu krynoliną,
A na trawę jak diabeł miota cień rogaty19.
Koźlak jest najstarszym typem wiatraka. Wysokie wnętrze jest podzielone na trzy kondygnacje. Najniższa to cztery „kozły” (stąd nazwa wiatraka). Wspierają one sztember, czyli pionowy słup, na którym obraca się koźlak. Środkowa część obejmuje urządzenia do odsiewania ziarna i przesypywania mąki, a w najwyższej ulokowano mechanizm koła palecznego, systemem przekładni przenoszącego napęd ze śmig na potężne kamienie. Buszkowski koźlak stracił śmigi, nie starczyło już pieniędzy na ich odtworzenie w czasie remontu w 2013 roku. Kwadrans krajową nr 297 od Bolesławca, miasta porcelaną słynącego i kuszącego latem „porcelanowym” festiwalem, w Suszkach, stoi (wpisana do ewidencji zabytków) ruina z przełomu XIX i XX wieku, z kolei drogą krajową nr 363 można dojechać do Raciborowic Górnych, gdzie stoi ruina-zagadka. Zagadka, bo wciąż trwają spory, czy to wiatrak, czy wapiennik… Holender, datowany na przełom XVIII/XIX wieku, był zbudowany ze zniesionych tu z różnych miejsc materiałów rozbiórkowych, niektórych z interesującymi zdobieniami. Z obu wiatraków pozostały dziś tylko pokruszone korpusy, nie ma śladu po dachu czy śmigach, nie ma wyposażenia.
Przemijanie stało się również udziałem paltraka w Lubiążu20, który należał do „budowli młyńskich” tutejszych cystersów. Zbudowano go w 1798 roku, w latach trzydziestych XX wieku odrestaurowano go i zmodernizowano, w 1960 roku dobudowano północne skrzydło; tym samym odbierając mu możliwość obrotu za wiatrem. Do 1973 roku działał jako młyn elektryczny. Zatracił wiele ze swego piękna i coraz bardziej chyli się ku upadkowi. Paltrak wyglądem przypomina koźlaka – drewniany ostrosłup ze spadzistym dachem, jednak mechanizm obrotu do wiatru, zapożyczony z wiatraków typu holenderskiego, umieszczono bardzo nisko, przy samej podstawie. Jest to dobrze widoczne we wspomnianym wyżej wiatraku w Lubiążu.
W Grudzy21 (w powiecie lwóweckim) ruina sama w sobie jest zwyczajna – może nie warto do niej gnać specjalnie, interesujące są jej losy. Otóż w pierwszej połowie XIX wieku we wsi stanął potężny wiatrak typu holenderskiego (wspominano go w inwenturze parafii w Proszowej z roku 1840). Prawdopodobnie po roku 1865 Grudza stała się wsią letniskową i z tej okazji wiatrak przebudowano na wieżę widokową. W 1910 roku umieszczono na niej piękny zegar z 1756 roku – niestety, możemy to zobaczyć tylko na przedwojennych pocztówkach. Również jedynie na starych pocztówkach można zobaczyć wiatrak w Płakowicach. Mało kto dziś wie o jego istnieniu, zniknął bez śladu po tym, jak 10 czerwca 1905 roku August Sternickel dokonał brutalnego morderstwa na tutejszym młynarzu, po czym – by zatrzeć ślady zbrodni – podpalił jego dom. Porywisty wiatr rozprzestrzenił ogień na stojący obok wiatrak – z obu budowli została garstka popiołu. Zabudowań nigdy nie odbudowano. Ile jeszcze jest takich miejsc, takich historii? Ile na zawsze zniknęło? „W zdjęciach podoba mi się to, że uwieczniają moment, który odszedł na zawsze, niemożliwy do odtworzenia”22. Tak, zdecydowanie chwała temu, kto wymyślił fotografię i chwała temu, kto docenia wartość zatrzymanych w kadrze obrazów, wszystkich tych chwil, które dawno minęły. Tak na marginesie – przed II wojną światową niemal każda dolnośląska wieś miała kilka własnych pocztówek, z lokalnymi widokami i zabytkami! Dziś stanowią one cenne źródło dla miłośników lokalnej historii.
Jedynie w „mrożącej krew w żyłach” opowieści pozostał wiatrak, który stał w dobrach należących do pałacu w Solnej (gm. Kobierzyce).
Biała zjawa ukazała się młodemu pomocnikowi młynarza. Nazajutrz chłopak opowiedział swemu mistrzowi, co widział – że duch przyzywał go palcem wsuniętym w okno. Stary młynarz kazał mu kolejnej nocy zabrać ze sobą siekierę i obciąć ów palec. Tak też się stało: zjawa wyciągnęła rękę, młodzieniec machnął siekierą, rozległ się krzyk… i na podłogę spadł zakrwawiony palec z drogim pierścieniem. Na pierścieniu zapisano imię żony właściciela pałacu… Młynarz kazał chłopakowi odnieść palec z pierścieniem do pałacu i opowiedzieć, co się stało. Kobieta zapierała się wizyt w wiatraku, ale jej dłoń pozbawiona palca świadczyła, iż kłamie. Hrabia tak bardzo rozgniewał się na nocne spacery żony, że wygnał ją do lasu. Ponoć rozszarpały ją tam dzikie zwierzęta. Minęło sporo czasu. Pewnego wieczora sługa niosący kandelabr poczuł zimny powiew, który zgasił świece. Po chwili młoda kobieta o długich blond włosach zeszła ze schodów. Trzymana w dłoni świeca oświetliła jej piękną, chodź strasznie bladą twarz. Zjawa przemierzała kolejne pomieszczenia, zda się – czegoś szukając… Rano znaleziono w łóżku martwego hrabię. Od tamtej nocy, gdy w pałacu w Solnej pojawiała się Biała Dama, oznaczało to śmierć kogoś z hrabiowskiej rodziny.
litografia reprodukowana na pamiątkowych pocztówkach
Wiatraki na obrazach, na znaczkach pocztowych – niektóre precyzyjnie opisane, niektóre anonimowe; dumne i spokojne jak ten na drugim planie Bitwy pod Grunwaldem i rozchwierutane jak ten w Niegocicach z obrazu Zbigniewa Matyska. Wiatraki jak z dziecięcej kolorowanki, wiatraki z pogranicza snu (na obrazie Wiatraki Krzysztofa Kłosowicza), wiatraki w wierszach, wiatraki w piosenkach…
Już Don Kichoci się wynieśli
Do krain zaludnionych snami
Bo cóż po Don Kichotach jeśli
Nie mogą walczyć z wiatrakami23
Pierwszym młynarzem był niejaki Konrad. Człowiek solidny, pracowity, chociaż w życiu bardzo nieszczęśliwy, ponieważ przyszedł na świat z jedną nogą krótszą. Kochał się w pięknej i próżnej córce miejscowego kowala, o imieniu Jadwiga. Dziewczyna jednak z kaleką chodzić nie chciała i ciągle odrzucała nieszczęśnika starania. Po kolejnych nieudanych oświadczynach Konrad w rozpaczy na jednej z belek powiesił się. Od tamtej pory wiatrak stał pusty, a okoliczni mieszkańcy szerokim łukiem omijali go, wierząc, że straszy w nim duch nieszczęśliwie zakochanego młynarza. Pewnego dnia we wsi Gogołów pojawił się młodzieniec o imieniu Fryderyk. Chodził od chałupy do chałupy, szukając dla siebie zajęcia. Nikt jednak nie chciał go zatrudnić. Gdy nadszedł zmierzch, postanowił przenocować w opuszczonym wiatraku z myślą, że od rana rozpocznie poszukiwania w kolejnej wiosce. Nie wiedząc nic o złej sławie opuszczonego młyna, wszedł do środka i na wiązce słomy zasnął. Nagle obudził go huk pracujących kół młyńskich. Otworzył oczy i zobaczył kulawego młynarza, który mełł ziarno. Pomóż mi chłopcze, bo roboty jest sporo, a ja, jak widzisz, jestem sam – oznajmił nieznajomy. Fryderyk zerwał się i ochoczo zabrał się do pracy. Mimo że uwijał się jak fryga, nie potrafił sprostać młynarzowi. Gdy wreszcie wszystkie worki zostały napełnione śnieżnobiałą mąką, młynarz załadował je na wóz starszego mężczyzny, wziął od niego sakiewkę i ponownie wrócił do Fryderyka. – Podziel chłopcze pieniądze, podziel je równo, a ja idę umyć się w strumieniu. Fryderyk wysypał srebrne monety na kamień młyński i zaczął liczyć. – Trzynaście – szepnął do siebie. W pierwszym odruchu chciał tą trzynastą schować do kieszeni, jednak przypomniał sobie, jak ciężko pracował młynarz i odłożył monetę na drugą kupkę. Nagle usłyszał głos stojącego za nim młynarza. – Jesteś uczciwy, więc w nagrodę dostaniesz wszystko. Pianie koguta obudziło Fryderyka. Przecierając oczy, przypomniał sobie sen i żałując, że były to tylko senne zjawy, podniósł swój wędrowny węzełek, by iść dalej. Nagle pod nogami zobaczył skórzaną sakiewkę. Kiedy ją otworzył, znalazł w nim trzynaście srebrnych monet. Legenda głosi, że Fryderyk jeszcze tego samego dnia kupił wiatrak, w którym nocował, i przez wiele lat mełł w nim mąkę okolicznym mieszkańcom. Do dziś, choć wiele lat już upłynęło, duch Konrada w młynie się pojawia, co grzeczniejszym turystom się ukazując, by spełnić ich najskrytsze marzenia…27
Mocno wierzą i legendę tę opowiadają właściciele wiatraka; zamieścili ją nawet na swojej stronie internetowej. A kto nie wierzy – powinien przyjechać i sam sprawdzić.
Murowany holender (datowany na 1857 r.) zaadaptowany na domek letniskowy w Gostkowie; fot. B. Adler
Pomiędzy Świdnicą a Wałbrzychem leży wieś Gostków, która dziś kojarzy się głównie z Fundacją „Anna” i działaniami Angeliki Babuli, związanymi z ratowaniem starego cmentarza ewangelickiego. Oczywiście będąc tam, koniecznie należy odwiedzić cmentarz, zobaczyć sąsiadujące ruiny kościoła ewangelickiego (które niedawno ktoś kupił) oraz kościół pw. Świętej Rodziny (dawniej św. Barbary i Katarzyny). Za wsią, w polach, zobaczycie murowany wiatrak28, typowy, przysadzisty holender z drugiej połowy XVIII wieku, otynkowany, z drewnianą czapą, stalową głowicą i jednym śmigłem. Pracował jeszcze w 1946 roku. W ostatnich latach XX wieku trafił w ręce prywatne i został przekształcony na domek letniskowy. À propos Don Kichota – kiedy zobaczyłam obraz Adama Sadury29, właśnie ten w Gostkowie, przyszedł mi na myśl…
Domkiem letniskowym stał się w 1999 roku murowany, ośmiokątny holender z końca XVIII wieku w Bożnowicach30 (w powiecie ząbkowickim). Nie ma śmigieł, za to zyskał charakterystyczną kopułę, dzięki której przypomina żołądź. Ponoć to pomysł kłodzkiego architekta, speca od zabytków. Budowla stoi na wzniesieniu, na zadbanej posesji, jest doskonale widoczna z drogi.
Podobny los spotkał dziewiętnastowieczny wiatrak w Komorowie31. Dobrze widać go z drogi krajowej nr 35 Świdnica–Świebodzice. Samotnie stoi w polu, odcinając się od nieba czerwienią cegły. Od dawna nie ma śmigieł, pewnie od czasów, gdy jako stulatek odszedł na emeryturę i stał się wieżą ciśnień dla pobliskiego majątku. Dziś można powiedzieć, że już „ma rodzinę”– funkcjonuje jako całoroczny budynek mieszkalny. Być może dawno, dawno temu wyglądał jak ten, wyrastający wśród rzepaku, wiatrak na obrazie Anny Warsiewicz…
Biało otynkowany holender w Pietrzykowie32 (powiat świdnicki) przyciąga wzrok nowym, gontowym dachem i kompletnymi śmigami. Gdyby mógł opowiadać… najpierw zgodnie z przeznaczeniem, przez około sto lat, mielił mąkę. Początek XX wieku przyniósł zmiany: wymontowano urządzenia i urządzono tu schronisko młodzieżowe. Po wojnie budowla przez wiele lat stała opuszczona, aż w latach siedemdziesiątych XX wieku ktoś postanowił w niej zamieszkać. Właściciela wiatraka spotkała tragedia, zmarła mu żona, a potem on sam popełnił samobójstwo i… znów nastały lata pustki. Na szczęście ktoś znowu go pokochał, otoczył opieką i adaptuje na mieszkanie.
Holender w Piławie Górnej przy ul. Nowej 433 praktycznie obrósł domem mieszkalnym, choć pewnie to właśnie od wiatraka wszystko na tej posesji się zaczęło. Dziś trzeba wiedzieć, żeby dostrzec…
Kilka wiatraków stoi na prywatnych, ogrodzonych posesjach. Zapewne dzięki temu ocalały, choć nie widać, żeby działo się cokolwiek, co miałoby wrócić im życie. Holender w Żółkiewce34 (dawniej „młyn Stillera”) zachował się bardzo dobrze. Z zewnątrz jedynym ubytkiem wydaje się brak śmigieł – malowniczo imitują je resztki żerdzi. Zbudowany na terenie ówczesnego folwarku w drugiej połowie XIX wieku, ma za sobą jedną przebudowę i kilka remontów. Dziś otacza go parkan i budynki firmy GLOBGRANIT ze Strzegomia. Właściciel ponoć zazdrośnie strzeże swego skarbu.
Do koźlaka w Lutyni35 (jedynego pozostałego) dostępu strzeże ogrodzenie i pies. Zniknął tu z powierzchni ziemi wiatrak z 1696 roku, w którym podobno w czasie bitwy pod Lutynią znajdował się sztab armii austriackiej. Ten ocalały pochodzi z 1845 roku, pozbawiony śmig stoi przy skrzyżowaniu ulic Wiatracznej i Słonecznej.
Jest jeszcze kilka innych szczęśliwych wiatraków, takich, które też ocalały dzięki ludzkim sercom i zapałowi.
Najpierw szczęście uśmiechnęło się do wiatraka w Buszkowicach36. Stoi samotnie na niewielkim pagórku, powstał w 1812 roku (do lat trzydziestych miał towarzysza – 200 metrów stąd stał jeszcze jeden). Jest to jeden z najlepiej zachowanych koźlaków, któremu przetrwanie zapewnił Jan Śliwa, do 2019 roku sołtys Buszkowic. Wiatrak trzeba zobaczyć, jest ciekawostką techniczną: zostało w nim oryginalne wyposażenie, większość w dobrym stanie. Pod jedną ze ścian widać wykop z kołem przenoszącym napęd z maszyny parowej lub silnika spalinowego. Zachował się też ganek ze schodami i żuraw do transportu ziarna i mąki, a wewnątrz – sita i zsypnie. W trawie nieopodal leżą kamienie młyńskie z sygnaturą wytwórcy. Oglądając go, słuchając wiatru w poszyciu, łatwo sobie wyobrazić, jak to dawniej:
Kręciły się śmigi, kręciły się koła.
Kamienie młyńskie radośnie furczały.
Płynęła spod żaren melodia wesoła
I mąka bielutka na chleb doskonały…37
Charakterystyczna kopuła wiatraka w Bożnowicach; fot. K. Suchecka
Wiatrak w Komorowie; fot. B. Adler
Wiatrak w Pietrzykowie; fot. K. Suchecka
Nieco później mieszkańcy wsi wraz z ówczesną sołtyską okazali serce „Bronisławowi”38. Tak nazwano wiatrak, stojący przy drodze nr 15 z Wrocławia w kierunku Jarocina. W Duchowie, przy wyjeździe w stronę Milicza, stoi koźlak, datowany na 1671 rok (choć niektórzy negują tę datę). Duchowianie pozyskali dla niego środki unijne na remont i częściową rekonstrukcję, w 2011 roku prace ukończono i obecnie wiatrak można zwiedzać za darmo w soboty i niedziele, a i w tygodniu (po kontakcie telefonicznym).
Na wjeździe do Polkowic od strony Głogowa były kiedyś cztery wiatraki, od strony Lubina sześć. To one napędzały gospodarkę miasta w XIX wieku. Do dziś zachował się tylko jeden, murowany holender, zbudowany w 1882 roku. Ostatni z przedwojennych właścicieli w 1911 roku doprowadził prąd, zamieniając go w pierwszy w okolicy młyn elektryczny. Holender pracował do lat dwudziestych XX wieku, potem długo niszczał. Stał się sławny dwa razy: w 2004 roku, gdy miał zostać lokalem gastronomicznym i w 2019 roku, gdy dostał nowe, szesnastometrowe skrzydła. Oczywiście wcześniej poddano go kompleksowej renowacji: nowy dach, odnowiona elewacja, odtworzone sklepienia i detale. Na szczycie zaplanowano taras widokowy, obok – kawiarnię.
Zacytuję ponownie prof. Święcha:
Wiatrak porusza się, chodzi, pracuje, wydaje dźwięki, mówi, gra, muzykuje, zawodzi, niedomaga, choruje, gniewa się, odpoczywa, śpi. Wiatrak żyje, czuje. Jest jak człowiek…39
Zapewne coś w tym jest: marnieje, gdy jest porzucony, ale też pięknieje i trwa w dobrej kondycji, gdy ktoś o niego dba, oddaje mu swój czas i uwagę. Gdy ktoś go pokocha, gdyż tak dla ludzi, jak i dla rzeczy – najważniejsza jest pasja, najważniejsza jest troska i miłość.
Wiatrak w Żółkiewce; fot. B. Adler
Przypisy
- Stawka większa niż życie, odc. 13 Bez instrukcji, 1969.
- Dziś województwo lubuskie, historycznie – Dolny Śląsk.
- Rejestr zabytków nieruchomych województwa lubuskiego nr 1023/A.
- Fragment piosenki Wiatraki zespołu Do Góry Dnem.
- Jak w piosence Włodzimierza Wysockiego Еще не вечер (pol. Jeszcze nie wieczór) z roku 1968.
- Wpisane do rejestru zabytków województwa lubuskiego pod nr. 727/2017 i 2018/A.
- Przysłowie holenderskie.
- Wiatraki pojawiają się także w filmach Dziura w Ziemi (1970), Noce i dnie (1975), Lotna (1959), Antek (1971).
- Piosenka Polskie wiatraki, tekst Janusz Kondratowicz, 1970; wykonanie Katarzyna Sobczyk z zespołem Wiatraki.
- J. Święch, Tajemniczy świat wiatraków, Łódź 2005, s. 138.
- Fragment wiersza Leopolda Staffa Pokój wsi, z tomu Ptakom niebieskim, Lwów 1905.
- Rejestr zabytków województwa dolnośląskiego nr A/3496/1086A.
- Org. niem. R. Hausman, K. Granzow, Schlesien in 1440 Bildern, Rautenberg 2001.
- Fragment wiersza Tomasza Jankowskiego Licheński Wiatrak, patrz post na https://www.goldenline.pl/grupy/Literatura_kino_sztuka/ludzie-wiersze-pisza/ginace-elementy-krajobrazu-wiatraki-mlyny-spichlerze,1663976/ [dostęp: 20.09.2021].
- Rejestr zabytków województwa dolnośląskiego nr A/4046/1175.
- Rejestr zabytków województwa dolnośląskiego nr A/3719/1141.
- Jan Kotłowski o twórczości Bronisława Jamontta: https://www.bu.umk.pl/bronislaw-jamontt.
- Fragment wiersza B. Leśmiana Wiatrak, ze zbioru Łąka, Warszawa, 1920.
- Tamże.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr A/2589/969.
- Ujęty w wykazie zabytków województwa dolnośląskiego.
- Wypowiedź Karla Lagerfelda z poświęconego mu filmu dokumentalnego; patrz Lagerfeld Confidential (pol. Lagerfeld od podszewki), reż. R. Marconi, prod. Realitism/Backup Films, Francja 2007.
- Fragment piosenki Wiatraki zespołu Do Góry Dnem.
- Wiatraki znajdują się w Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego w Pstrążnej, a także w gospodarstwie państwa Gorczyńskich na Szlaku Ginących Zawodów w Kudowie-Zdroju.
- Rejestr zabytków województwa dolnośląskiego nr A/2927/1134.
- Ujęty w wykazie zabytków województwa dolnośląskiego.
- http://www.wiatrak-gogolow.pl/legenda.htm.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr A/5229/1026/Wł.
- Współczesny artysta malarz z Mysłowic.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr 1627.
- Ujęty w wykazie zabytków województwa dolnośląskiego.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr A/4498/1025/Wł.
- Ujęty w wykazie zabytków województwa dolnośląskiego.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr A/5221/1383/Wł.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr A/1063.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr 2776/601/L.
- Fragment wiersza T. Jankowskiego Licheński wiatrak; patrz przyp. 15.
- Wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego pod nr A/2447/1165.
- J. Święch, dz.cyt. Wykorzystany cytat stanowi fragment Kanonu sformułowanego przez prof. Święcha na podstawie wypowiedzi piętnastu młynarzy.
O autorce
Iwona Błach
Miłośniczka wędrówek po Dolnym Śląsku zafascynowana pięknem krajobrazu i architektury.
Mieszka w Sosnowcu, ale dzięki przyjaciołom odkryła magnetyzm dolnośląskiej krainy. Zainspirowana jako dziecko opowieściami swojego dziadka, miała szczęście do wspaniałych nauczycieli języka polskiego i historii. Publikowała w „Przystanku Dolny Śląsk”, a w 24 numerze naszego pisma znajdziemy aż dwa jej artykuły. Pasja do „włóczęgostwa”, w połączeniu z późniejszą inspiracją płynącą z programu telewizyjnego Piórkiem i Węglem prof. Wiktora Zina, przejawia się w jej tekstach – szkicowanych niespiesznie pamiętnikach z wędrówek skrajem dróg…